Na drugi dzień pojechałam z Niką sprawdzić tą informację i rzeczywiście w boksie znalazłyśmy niufa w fatalnym stanie. Ja się dowiedziałyśmy błąkał się w okolicach Wrocławia. Pies był bardzo przyjazny dla ludzi i zwierząt, aż żal było go tam zostawiać, niestety trwała kwarantanna i zabranie go nawet do domu tymczasowego nie wchodziło w grę.
 
Na drugi dzień uzbrojone w nożyczki, maszynkę, szczotki i grzebienie pojechałyśmy do schroniska, żeby doprowadzić psiurka do porządku. Zajęło nam to trzy godziny, ale dzięki jego cierpliwości sprawnie poszło i Melman – bo tak dałyśmy mu na imię, zaczął przypominać prawdziwego nowofundlanda i to pięknego nowofundlanda.
 
Tylko jak trudno było po tych kilku spędzonych razem godzinach zamknąć go znowu w boksie…
Pracownicy schroniska też się do nas przekonali i spojrzeli na nas łaskawszym okiem i obiecali oddać nam psa dzień później.
I tak następnego dnia z samego rana pojechałyśmy wyciągnąć „naszego” Melmana ze schronu. Ucieszył się ogromnie na nasz widok. Jeszcze tylko badania lekarskie i tu niestety okazało się, że pies podłapał już jakąś infekcję i musi dostać antybiotyk. Tak więc zaopatrzeni w książeczkę zdrowia i recepty i dobre słowo pracowników pojechaliśmy do domu…
Tu Melman przeszedł solidną kąpiel w szamponach antybakteryjnych, suszenie, strzyżenie, czyszczenie uszu i zębów, zabawa i po jedzonku pies padł ;-)
 
A nie był to jeszcze kres jego podróży. Wieczorem zawiozłam Melmanka do mojej mamy, bo nasze chłopaki niekoniecznie chciały się z nim zaprzyjaźnić.
Za to miłość między Melmanem i jego nową panią można nazwać miłością od pierwszego wejrzenia. Niestety, nie mogli razem zostać, póki był weekend i byli na wsi wszystko było ok. ale niestety mieszkanie w mieście nie było tym, do czego Melman był przyzwyczajony. Energia go roznosiła i nawet długie spacery i pływanka w Odrze nie pomagały… Melman musiał mieć przestrzeń i nie potrafił siedzieć cały dzień i czekać.
 
Znaleźliśmy mu więc taki dom, z dziećmi, dużym ogrodem i stawem nieopodal… I chociaż ciężko było się rozstać to Melman chyba jest teraz szczęśliwy i ma już SWÓJ DOM!
 
Dziękujemy całemu łańcuszkowi ludzi dobrej woli, którzy pomogli nam pomóc:
Marcinowi od ET – za worek karmy, Przemkowi za preparat na stawy, dr. Pasławskiemu za opiekę weterynaryjną, mojej mamie za dom, serce i opiekę, Ewie za znalezienie nowego domu.
Magda.
|